Po sobotnim dochodzeniu do siebie po morskich przygodach (cały dzień w pokoju - nuda, jeśli nie liczyć incydentu z kolejnym zabitym wielgachnym pajakiem, patrz galeria), w niedzielę łazimy po Falirakach i siedzimy na plaży. Jemy lody w Mac'u i obiad w hotelowym barze (Musaka świetna! Lazania też dobra, ale bez rewelacji). Pijemy dużo lemoniady - dlaczego nie ma dystrybutorów lemoniady polskich barach? To taki świetny materiał pod drinki. Z ouzo szczególnie....
Wieczorem z innymi Polakami spotykamy się w barze, gapimy się na mecz, pijemy ouzowo-lemoniadowe driny.